Obniżone podatki wprowadzone ramach tarcz antyinflacyjnych kończą swój okres obowiązywania wraz z 31 grudnia tego roku. Jedyny wyjątek stanowi VAT na żywność. Czy to oznacza jeszcze wyższe ceny energii i paliwa?
Jeśli rząd nie zaskoczy nas żadnym nowym pomysłem, to niestety prawda. Najbardziej odczujemy podwyżki gazu, który obecnie ma zerowy VAT, a po 1 stycznia będzie miał aż 23%. Wstępnie mówi się o zamrożeniu cen lub zwrocie części VAT, ale na razie nie ma żadnych konkretów i na pewno nie będzie to rozwiązanie dostępne dla każdego.
Osoby dużo podróżujące samochodem także poczują tę zmianę. Podatek VAT zamiast 8% wyniesie bowiem aż 23%. Stawka 23% wróci także w miejsce obowiązujących dziś 5% także dla ciepła systemowego (ogrzewanie z kaloryferów) oraz prądu. W tym przypadku pomocą ma być wspomniane zamrożenie cen, ale będzie ono zależało prawdopodobnie od dochodów i będą obowiązywały pewne ograniczenia dotyczące zużycia.
Ta grupa akurat nie powinna odczuć poważnych skutków tej zmiany, ponieważ przeważnie są to czynni podatnicy VAT. Różnice będą stanowiły jedynie ceny paliwa, choć to też zależy od sposobu rozliczenia – wiele firm ma możliwość odliczenia jakiejś części kosztów transportu od podatku. Inaczej sytuacja wygląda w przypadku małych biznesów, czyli notujących sprzedaż o wartości do 200 tys. zł w trakcie roku, ponieważ są one zwolnione od podatków. Z tego powodu wzrost ceny paliwa, gazu czy prądu może być dla nich widoczny, a ceny świadczonych przez nich usług także mogą pójść w górę.
Jeśli wierzyć ekonomistom, to niestety czeka nas jeszcze wzrost inflacji, ale potem powinna przybrać tendencję spadkową. Z drugiej strony nawet niższa inflacja to wciąż inflacja, czyli coraz wyższe ceny produktów. O tym, że tarcze antyinflacyjne będą obowiązywały tylko przez jakiś czas, wiedzieliśmy od początku ich obowiązywania. Efekt tych zmian jest taki, że wzrosty cen nie były skokowe, a rozłożone w czasie.